Po wojnie „Lembit” został przekwalifikowany na okręt szkoleniowy (1946) zaś w 1957 roku trafił do stoczni w Gorkim, gdzie z racji brytyjskiego pochodzenia był przechowywany jako jednostka eksperymentalna. W 1979 roku powrócił do służby jako okręt muzeum. Wyremontowany, został udostępniony zwiedzającym 5 sierpnia 1985 roku. ORP Ryś – pierwszy polski okręt podwodny formalnie przyjęty do służby w Marynarce Wojennej, jednostka minowo - torpedowa typu Wilk służąca w polskiej flocie w latach 1931-1955. Zwodowany 22 kwietnia 1929 roku we Francji, uczestniczył w wojnie obronnej 1939 roku, biorąc udział w działaniach podwodnych na Bałtyku. Okręty podwodne typu Ko-hyoteki ( jap. 甲標的 Kō-hyōteki; znane też jako typ A) – japońskie miniaturowe okręty podwodne, budowane przed i podczas II wojny światowej w kilku różniących się pomiędzy sobą seriach. Otoczone ścisłą tajemnicą, były przeznaczone do zaskakujących akcji ofensywnych na terenie baz morskich Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Okręt zmierza z półwyspu Kolskiego na północy Rosji i opływa Skandynawię. Ma dotrzeć do Petersburga, gdzie 31 lipca po raz pierwszy zostanie pokazany na Głównej Paradzie Marynarki Wojennej. Aktualnie przemierza Morze Bałtyckie, a 23 lipca trafi do Zatoki Fińskiej, po czym uda się do Kronsztadu, gdzie przystąpi do szkolenia przed paradą. Jak poinformował Steffen Lund, oficer dyżurny Centrum Operacyjnego Armii Duńskiej, oprócz duńskich okrętów, K-560 Siewierodwińsk jest również eskortowany przez dwa rosyjskie okręty. Uspokaja też, że to standardowe "przejście okrętów z krajów nienależących do NATO nie jest czymś nadzwyczajnym. Okręty podwodne o takich wymiarach trudno spotkać często. Nie ma jednak nic nowego w tym, że go eskortujemy" — powiedział mediom duński oficer. Czytaj także: Nie potrzebują pilota i są zabójczo skuteczne. BAE Systems pokazuje nowe drony Rosyjska agencja prasowa TASS informuje, że w tym roku w paradzie wezmą udział atomowe okręty podwodne Floty Północnej Siewierodwińsk i Wepr, a także fregata Admirał Gorszkow i duży okręt desantowy Iwan Gren. K-560 Siewierodwińsk — co to za okręt? Siewierodwińsk to okręt podwodny o napędzie atomowym projektu 885 klasy Yasen. Użyto w nim wiele rozwiązań technicznych, które nie były wcześniej stosowane na rosyjskich okrętach podwodnych. Jest głównym i jedynym okrętem podwodnym projektu 885 "Ash". Jego wyporność to 13,8 tys. ton, prędkość na powierzchni wynosi 16 węzłów, a pod wodą 31 węzłów. Maksymalnie może zanurzyć się na 600 m i może być niezależny przez 100 dni. Czytaj także: Śmigłowiec stealth, który wyprzedzał swoją epokę. Zachwycał się nim cały świat Okręt może być wykorzystany do szerokiego zakresu misji bojowych — od uderzania w stacjonarne cele naziemne rakietami 3M-14, po zwalczanie okrętów podwodnych przeciwnika i niszczenie wszystkich typów okrętów nawodnych rakietami przeciwokrętowymi 3M-54 Kalibr i P-800 Onyx. Źródła: Jeśli wyruszymy na spacer wzdłuż plaży w Laboe, idąc z centrum miasteczka w stronę oddalonej o niecałe 20 km Kilonii, już ze sporej odległości dojrzymy potężną, ceglastą wieżę, której kształt przypomina stępkę łodzi wikingów, bardzo stromą skocznię narciarską, tudzież nader wyciągniętą ku niebu wieżyczkę okrętu podwodnego. Pomnik Poległym w I Wojnie Światowej Jest to pomnik Poległym w I Wojnie Światowej, postawiony w 1936 roku. Na samej górze wieży jest taras widokowy. Zbliżając się nieco bardziej się do owej wieży, u jej stóp zobaczymy okręt podwodny, którego potężne, ciemnoszare cielsko, jak wyrzucony na plażę stalowy wieloryb, wciąż mierzy w niebo zamontowanymi na kiosku działkami i antenami. U-Boot w Niemczech po raz drugi, ale…Spis treści1 U-Boot w Niemczech po raz drugi, ale…2 Jeden ze stada3 Straszna, cicha wojna4 U-Boot U-995 – muzeum do zwiedzania5 Zwiedzanie okrętu6 Plaża w Laboe – pod bokiem U-9957 U-Boot – czy warto zobaczyć? Muzeum U-995 – godziny otwarcia i ceny8 Jak dojechać do muzeum U-995 z Komunikacją Rowerem9 Szlezwik-Holsztyn w naszych Przeczytaj także: Wybierając się na tygodniowy rajd po regionie Szlezwik-Holsztyn, przeglądając atrakcje regionu i łącząc je w trasę wiedziałem, że tego punktu zabraknąć nie może. Nie było to pierwsze spotkanie z podwodnym zabójcą. Będąc w Sassnitz, w Mecklemburgii, zobaczyliśmy na żywo i zwiedziliśmy okręt podwodny po raz pierwszy. Ale! Okazało się, że mimo, iż tamtejszy okręt-muzeum, opisywany był jako U-Boot, to faktycznie jest to sporo późniejsza konstrukcja, nie mająca z Kriegsmarine nic wspólnego. Był to brytyjski HMS Otus. Zatem to dopiero w Laboe było nam dane zobaczyć prawdziwego, zwodowanego w Hamburgu, U-Boota. U-995 jest okrętem typu VII C, jakich niemieckie stocznie wyprodukowały 693 sztuki. U-Boot U-995 jest jedynym, jaki zachował się do dziś. Zresztą, ze wszystkich wojennych U-bootów z okresu II Wojny Światowej, zachowały się jedynie cztery jednostki. Jeden ze stada U-Boot, który możemy dziś oglądać na plaży w Laboe, to w dużej mierze oryginalna konstrukcja z 1943 roku, która była częścią pięciu tzw. Wilczych Stad – grup nazistowskich okrętów podwodnych, które przemierzały (w tym akurat przypadku) Ocean Arktyczny oraz Morze Barentsa, polując na alianckie konwoje oraz statki i okręty radzieckie. U-booty, zgrupowane w takowe stado, rozsiane były na większym obszarze, gdzie pierwszy okręt, który nawiązał kontakt z wrogim konwojem, powiadamiał pozostałych. Przy zorganizowanym ataku takie grupy siały prawdziwe spustoszenie pośród jednostek przeciwnika. Straszna, cicha wojna Atakowane były właściwie wszelkie jednostki pod obcą banderą, co czyniło tzw. wojnę podwodną jeszcze bardziej przerażającą. Na morzu celem stać się mógł praktycznie każdy okręt, statek, czy też kuter rybacki. Samo założenie nieograniczonej wojny podwodnej pochodziło z czasów I wojny światowej i już wtedy okazało się być koncepcją z piekła rodem (choć każda wojna przecież nim jest), z przesłaniem niemalże z czasów krucjat – “Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich”. Jednak to, co działo się na morzach i oceanach podczas II wojny światowej, było przekroczeniem wszelkich reguł sztuki wojennej i zwyczajną bandyterką. Okręty podwodne atakowały nie tylko jednostki bojowe, ale także statki pasażerskie, transportowe. Zdarzało się nawet, że już po skutecznym ostrzelaniu torpedami, U-Boot wynurzał się, by z broni pokładowej ostrzelać rozbitków w szalupach. Po krótkim okresie panowania na morzach, od początku wojny do roku 1943, działania nazistowskiej U-Bootwaffe zostały znacznie ukrócone. Wzrost siły lotnictwa alianckiego, wyposażenie samolotów w radary oraz złamanie szyfru Enigmy spowodowały, że U-booty coraz częściej same stawały się ofiarami. U-995 wojnę przetrwał. Początkowo poddał się Brytyjczykom, a w 1948 roku został przejęty przez Norwegów, gdzie służył jako okręt szkoleniowy, już pod nazwą KMN “Kaura”. Ostatecznie został odsprzedany Niemcom, za symboliczną markę, by wreszcie w październiku 1971 roku trafić do Laboe, gdzie, wraz z górującą nad okolicą wieżą, tworzy pomnik ofiarom okrutnej wojny morskiej. U-Boot U-995 – muzeum do zwiedzania Zwiedzając okręt, można pomyśleć o nim, jako o zabytku techniki, który potrafił zanurzyć się dziesiątki metrów pod wodę i stamtąd siać śmierć na rozkaz, gdy w międzyczasie członkowie załogi nasłuchiwali dźwięku sonaru i bomb głębinowych z nadpływających niszczycieli, a podczas wynurzenia, nerwowo spoglądali w niebo, w obawie przed nadlatującymi samolotami alianckimi. Można też pomyśleć o tych wszystkich, którzy znaleźli się na celowniku w peryskopie dowodzącego U-Bootem, tych, którzy po prostu podróżowali, zupełnie w oderwaniu od toczącej się wojny, czy też mieli za zadanie dostarczyć ładunek żywności do bombardowanej Wielkiej Brytanii. Dziś U-995 jest już tylko muzeum, upamiętniającym wszystkich tych, którzy niegdyś weszli na pokład i już na suchy ląd nie powrócili. Zwiedzanie okrętu Do wnętrza okrętu wchodziłem bez historycznego nacechowania. Dzień był ciepły, w okręcie otwarte były włazy zarówno z przodu, jak i z tyłu (ekhm! przepraszam, na rufie i dziobie), a w środku tej wielkiej stalowej tuby było duszno i gorąco. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak ekstremalne warunki panowały tam, gdy w kadłubie pracowały dwa silniki diesla i pociło się około 50 chłopa. Zwiedzając U-995 przechodzimy praktycznie przez cały kadłub – oglądając, w jakich warunkach spędzali czas marynarze, jak w tak niewielkiej przestrzeni udało się zaaranżować przestrzenie do wypoczynku, pracy, komunikacji, czy realizacji podstawowych potrzeb ludzkich. Trzeba pamiętać, że wszystko to było dodatkiem do sprzętu umożliwiającego realizację podstawowego zadania okrętu – czyli wykrywania wrogich jednostek i ich eliminacji – do świadectw z epoki nie udało mi się dotrzeć, ale nocleg pod torpedą mógł być formą kary za dość konkretne przewinienia. Zwiedzając okręt przejdziemy przez rufową torpedownię, przedziały techniczne, pomieszczenia z silnikami, zarówno dieslowskimi, jak i elektrycznymi. Następnie – koje, w których spała załoga, by dotrzeć na mostek, gdzie przebywał dowodzący okrętem. Obok – pomieszczenie radiooperatora, czy wreszcie toaleta (co do której zasad działania w pełnym zanurzeniu i pod ciśnieniem wciąż nie potrafię sobie wyobrazić), by wreszcie przejść do głównej, przedniej torpedowni. Co ciekawe, radiostacja okrętu wciąż działa. Dzieje się to raz do roku, w pierwszy weekend czerwca, uczestniczy wydarzenia “Museum Ships Radio Station Weekend Event”, w ramach którego muzealne jednostki na całym świecie komunikują się radiowo. Inicjatywa wywodzi się z New Jersey. W tym roku wzięło w niej udział ponad 100 fregat, niszczycieli, lotniskowców i oczywiście, okrętów podwodnych. Plaża w Laboe – pod bokiem U-995 U-995 góruje nad plażą, czyniąc klasyczny plażing, czy kąpiele w morzu (jest tam dość rozległa płycizna i morze jest wyjątkowo ciepłe), nieco absurdalnym ale i ciekawym doświadczeniem. Plaża, podobnie jak większość w regionie – jest płatna. Wystarczy przejść paręset metrów w prawo, by trafić na punkt widokowy (Fördepanorama). Szaleją tu głównie surferzy, łapiąc fale i wiatr. Patrząc, jak z nimi grają, z jaką łatwością je pokonują, można złudnie uwierzyć, że nie jest to trudne ;). U-Boot – czy warto zobaczyć? Jeśli jesteście miłośnikami historii wojskowości, a film “Das Boot” na VHSie zdarliście do stanu nieoglądalnego, to pewnie nie trzeba Was przekonywać do możliwości postawienia stopy na pokładzie prawdziwego U-boota. Dla całej reszty z Was, jeśli będziecie w Kilonii, warto wybrać się na plażę, spędzić dzień, lub choćby popołudnie i, przy okazji, zwiedzić ten naprawdę unikatowy zabytek techniki i sztuki czynienia krzywdy bliźniemu. Muzeum U-995 – godziny otwarcia i ceny 01 do 28 listopada – do 01 od 31 marca – do 1 kwietnia do 31 maja – 09:00 do 18:00 01 czerwca do 30 września – do do 31 października – do grudnia i 31 grudnia – 10:00 do 14:00 Zwiedzanie samego okrętu kosztuje 5 Euro (ulgowy 4 Euro). Można też wykupić bilet łączony, pozwalający na obejrzenie także górującej nad okrętem monumentu. Tu odpowiednio 10 i 7 Euro. Jak dojechać do muzeum U-995 z Kilonii Samochodem Przy założeniu, że stacjonujemy w Kilonii, najłatwiej będzie dojechać samochodem. Na miejscu są parkingi (płatny). Droga zajmuje około 27 minut. W upalne dni można spędzić, niestety, trochę więcej czasu za kółkiem, szukając miejsca do parkowania. Komunikacją miejską Linią 100 lub 512S można dojchać z Głównego Dworca w Kilonii do Laboe i przejść się do muzeum. Trasa od przystanku – około 1,2 km (15 minut na piechotę). Rowerem Można też, w zależności od sił i kondycji, wybrać rower – w linii prostej jest to zaledwie 13 km. Więcej informacji na temat muzeum, jak i samego Laboe oraz wszystkich możliwości wypoczynku tutaj, można znaleźć na stronie miasta TU. Szlezwik-Holsztyn w naszych postach Region Szlezwik-Holsztyn odwiedziliśmy na zaproszenie Niemieckiej Organizacji Turystycznej Jeśli spodobał Ci się ten post i chcesz być na bieżąco, to po więcej informacji, inspiracji, ciekawostek zapraszamy na Facebook, Instagram i Twitter - do zobaczenia! Niedaleko Zdjęcie: Okręt podwodny Jastrząb-Kobben w Gdyni. Okręt podwodny sunący mozolnie przez miejskie ulice? Jak najbardziej, taka akcja rozegrała się 17 grudnia 2011 roku w Gdyni, gdy na plac przed Akademią Marynarki Wojennej przepchnięty został okręt podwodny Jastrząb-Kobben… Norweskie okręty w polskiej służbie Wspomniany wyżej okręt podwodny powstał w latach 1961-1964 w zachodnioniemieckiej stoczni Rheinstahl-Nordseewerke w Emden. Jednostka otworzyła serię aż 15 okrętów zbudowanych na zamówienie norweskiej marynarki wojennej i została wcielona do służby pod nazwą „Kobben” (Foka), od której określano potem cały typ okrętów podwodnych. Okręt był bardzo uniwersalny i w czynnej służbie pływał przez prawie czterdzieści kolejnych lat. 13 maja 2002 roku w Oslo została podpisana umowa o współpracy między Polską i Norwegią odnośnie przejęcia pięciu okrętów wspomnianego typu. Wkrótce potem do służby w Polskiej Marynarce Wojennej zostały wprowadzone cztery okręty, które przez wiele kolejnych lat służyły jako OORP „Bielik”, „Kondor”, „Sęp” i „Sokół”. Natomiast najstarszy z serii „Kobben” został wyznaczony do roli rezerwuaru części zamiennych i jako taki nie został wprowadzony do polskiej służby, chociaż był nieoficjalnie określany jako „Jastrząb”. Możliwych do wykorzystania części zamiennych faktycznie ubywało, ostatecznie zapadła decyzja o przekazaniu wyeksploatowanego kadłuba na rzecz Akademii Marynarki Wojennej i jego dostosowaniu do funkcji edukacyjnych. Okręt podwodny na ulicach Gdyni Łatwo zaplanować, znacznie trudniej wykonać. Transport okrętu podwodnego stał się wielkim wyzwaniem, z którym jednak portowe służby techniczne poradziły sobie znakomicie. W maju 2011 roku kadłub został przeholowany do Stoczni Marynarki Wojennej, gdzie usunięto balast i zbędne urządzenia, następnie przeprowadzono konieczną konserwację kadłuba. Ponad pół roku później (w grudniu 2011 roku) przy użyciu specjalnej barki okręt został przetransportowany do oksywskiego portu wojennego i tam rozpoczął się najtrudniejszy etap tej skomplikowanej operacji. 16 grudnia okręt „dopłynął” do bramy portu wojennego, przy której odbył się ciekawy happening adresowany do dzieci. Święty Mikołaj zupełnie nietypowo wychylił się z kiosku okrętu podwodnego i wkrótce potem rozpoczął ostrzał – na szczęście cukierkami, a nie bojowymi torpedami. Odcinek z portu wojennego do Akademii Marynarki Wojennej wyłożono tymczasowymi płytami betonowymi, na których zamontowano tor szynowy. Przepychanie okrętu rozpoczęło się rankiem 17 grudnia, kadłub popychały siłowniki hydrauliczne, ze względu na wielkie gabaryty (370 ton, 45,5 m długości, 4,6 m szerokości i 8,9 m wysokości) i oczywiste względy bezpieczeństwa – okręt sunął bardzo powoli i krótkimi odcinkami. W ciągu godziny nietypowy zespół przemieszczał się zaledwie 50 metrów, a największym i udanie rozegranym wzywaniem był przejazd przez rondo Bitwy pod Oliwą. Operacji przyglądali się mieszkańcy, wszak takiej akcji nie ogląda się zbyt często. Transport trwał 8 godzin, a następnego dnia okręt został posadowiony na wcześniej przygotowanych fundamentach. Nowe życie gdyńskiego „Kobbena” W kadłubie okrętu działają specjalistyczne laboratoria, związane między innymi z nawigacją podwodną, uzbrojeniem torpedowym, obsługą siłowni okrętowej, obroną przeciwawaryjną itd. Wspomniane urządzenia są zintegrowane z symulatorami Akademii Marynarki Wojennej, dzięki temu merytoryczna wartość zajęć jest znacząco większa. Z wykorzystaniem kadłuba prowadzona jest promocja problematyki morskiej i zagadnień popularnonaukowych. Kadłub stał się też swego rodzaju atrakcją turystyczną i charakterystyczną wizytówką Oksywia – tak związanego z tematyką Polskiej Marynarki Wojennej. Na obszarze Europy zobaczyć można tylko dwa tego typu okręty wykorzystane w podobnej roli. W norweskim Marinemuseet w porcie Horten stoi „Utstein”, a w duńskiej Kopenhadze „Sælen”. W pobliżu gdyńskiego okrętu sporo innych miejsc o wielkiej wartości historycznej. Na wzgórzu od wieków trwa kościół św. Michała Archanioła, którego dzieje sięgają XIII stulecia. Na ścianie świątyni zobaczyć można tak zwany „Mały Panteon Marynarki Wojennej” – upamiętnienie polskich okrętów i ich załóg z czasów II wojny światowej. Do tej tematyki nawiązuje też oksywski Cmentarz Marynarki Wojennej. Nieco dalej Babie Doły – najbardziej na północ wysunięta dzielnica Gdyni z pozostałością niemieckiej torpedowni z czasów II wojny światowej.

gdzie można zwiedzić okręt podwodny